Pierwszy przystanek naszej wyprawy- Warszawa.
Cały dzień w stolicy, z bardzo uprzejmym i wygadanym przewodnikiem- chyba z Węgier- Grisza vel Langosz.
Za dobre wino- max do 5zł- oprowadzał nas po mieście i opowiadał ciekawe historie.
Akurat trafiliśmy tam 10 maja- czyli w miesięcznicę katastrofy Tupolewa. Więc musowo udaliśmy się pod krzyż.
Super było, opętane mohery i ich obłąkani koledzy,radio, telewizja. Browarek w "Zakąsce" naprzeciwko pałacu prezydenckiego i generalnie dobra zabawa.
Poza tym byliśmy też u Magdy Gessler na szarlotce- wporzo była, ale d... nie urwała :-)
Obiadek jedliśmy w bardzo pięknej Tajskiej restauracji, zlokalizowanej w jednym z filarów mostu Poniatowskiego. 8,50zł :-)
Zdjęcia przedstawiają najlepiej to jak było w wawie- przeżycia pod krzyżem- bezcenne.